Jakiś czas temu na portalu Business Insider Polska pojawił się artykuł o tym, co robią wielcy managerowie do 9.00 rano. Link do artykułu. Akcję zapoczątkował Twitter, który poprosił szefów, dyrektorów wielkich koncernów o podzielenie się swoimi porannymi praktykami. Informacje i poranku zamieścili m.in CEO LinkedIn, Twittera czy dyrektorzy Vox Media, Microsoftu. Z wielu wpisów wyłowiono 5 najczęściej pojawiających się nawyków. Co robią przywódcy rano:
1. Ćwiczą.
Niektórzy biegają, inni robią 50 pompek a inni pisze poprostu o treningu
2. Jedzą śniadanie.
Jak wielu osób opuszcza ten ważny element każdego dnia. Dla wielu liderów to kluczowy element w zaczynaniu dnia. Dobrze, że dziś mamy w Polsce raczkującą kulturę "biznesowych śniadań", bo inaczej % liderów idących do pracy po śniadaniu byłby mały
3. Sprawdzają pocztę
Są pewnie tacy, którzy uważają, że pracę zaczyna się w biurze. Tak było by idealnie, ale przecież ideałów nie ma . To stan do którego się dąży. Myślę, że wielu z nas, mając dziś służbowy mail w telefonie, często zaczyna swój dzień właśnie od tego. Czy to coś złego?
4. Medytują
Słowo to wielu kojarzy się z mnichem, życiem zakonnymi czy buddyzmem. Człowiek musi mieć czas na cieszę, na rozmowę samym z sobą. Cały dzień tę ciszę zagłuszają miliony komunikatów. Ja uwielbiam ciszę, często jak jadę autem specjalnie nie włączam radia, aby pobyć sam na sam ze sobą.
5. Piją kawę! a to podobno błąd według Business Insider
Podobno kawa pita przed 9.00 zamiast nas pobudza, sprawia, że energia nam spada. Ciekawe spostrzeżenie,
Tak to wygląda. Ci którzy tak zaczynają, utwierdzają się, że robią dobrze. Dla pozostałych niech t o będzie motywacja do działania. Ja od jutra biegam i jem śniadanie!To moje postanowienia. Konrad, a jak wygląda Twój poranek? A poranek czytających tego bloga?
niedziela, 18 września 2016
czwartek, 28 lipca 2016
Franciszek - Lider radykalny.
Kilka chwil temu Franciszek, papież, biskup Rzymu, zakonnik i lider Kościoła Katolickiego dotarł do Częstochowy. Można powiedzieć, że Franciszek zarządza największym zespołem na świecie (ok. 1,5 mld katolików). Oczywiście ma managerów ok. 450 tys kapłanów, którzy mu pomagają.
Nie skończył żadnego MBA (Master of Business Administration), licznych szkoleń, certyfikatów. Nie szukał stronników, nie budował siatki znajomych przed konklawe. Pracował w pocie czoła dla kościoła Argentyńskiego i poświęcał mnóstwo czasu dla najuboższych (a ci przecież nie mają głosu na konklawe).
Cytowany wiele razy przez mnie C. Covey powiedział kiedyś, że „Przywództwo rodzi się w sercu a nie w głowie” . Myślę, że na tym przykładzie widać to fantastycznie. Mamy do czynienia być może z nową wizją przywódzwa i metod formacji liderów:
• Nie studia z zarządzania tylko ciche miesięczne rekolekcje, liczne praktyki i praca dla ludzi
• Odwaga wprowadzania zmian: dzwoni z własnego telefonu do sklepikarza w Argentynie, wsiada po konklawe do autobusu a nie limuzyny, preferuje prostotę.
• Papież mówi, że „prawdziwą władza jest służba”
Świat potrzebuje konfrontacji z innym sposobem przywództwa. Być może potrzebujemy zmiany naszego stylu zarządzania. Może potrzebujemy wyzwania, które zmieni nasze wyobrażenie o przywództwie w XXI w. Może potrzebujemy Franciszka… Wizja Kościoła według Papieża jest prosta:
• Letni chrześcijanie powinni wychodzić poza swoją strefę komfortu i żyć Ewangelią
• Kościół powinien być „ubogi i dla ubogich”
• Wezwał biskupów, kapłanów aby miłowali prostotę, ubóstwo i surowość życia.
Lider pociąga za sobą zespół. Motywuje, fascynuje, nagradza pokazuje. Jest przykładem. Często dziś brakuje tego w profesjonalnym zarządzaniu. Mowa nie idzie w parze z czynami. W przywództwie Franciszka jest zupełnie inaczej. Franciszek zawsze robi sam, to, do czego nawołuje czy zachęca innych. Jest absolutnym wzorem do naśladowania. Kiedy w życie ludzi wkraczają awanse na prestiżowe stanowiska, ludzie zaczynają się zmieniać. Zmieniają swój sposób bycia, mowy, zachowanie. Sam tego doświadczałem.
Franciszek, po wyborze został tym, kim był do tej pory – kard Bergoglio, który został wezwany do tego aby służyć jako papież. Sam, dobrowolnie zrezygnował z wielu przywilejów i oznak władzy papieskiej (apartamentu, limuzyny, pięknych czerwonych trzewików, mucetu i innych wykwintnych strojów papieskich, nawet zachował swój stary wysłużony krzyż). Pozostał Jorge Mario Bergoglio. Ludzie chcą go naśladować! Jeden z arcybiskupów mieszkających w Watykanie, oddał swoje mieszkanie na rok rodzinie z Syrii, a sam przeprowadził się do skromnej kawalerki.
Wiele osób, w tym wielu katolików zarzuca Franciszkowi brak radykalizmu w swoich słowach i działaniach. Nie ma nic błędnego! Patrząc na życie kardynała Jorge widać radykalizm na każdym kroku. W słowach, gestach, życiu. Radykalizm Ewangeliczny, prosty i bardzo konkretny. Kościół XXI takiego właśnie radykalizmu potrzebuje.
Przywództwo jest służbą. Nie da się jego nauczyć. To dar.
Bez głębokiego wnikania w siebie, poznania swoich słabości – nie ma prawdziwego przywództwa.
Bez wyjścia poza siebie, by służyć innym – nie ma prawdziwego przywództwa.
Bez codziennej chwili refleksji – nie ma prawdziwego przywództwa.
Bez szacunku do tradycji, ale życia chwila obecną - nie ma prawdziwego przywództwa.
Pisząc tekst korzystałem z ksiązek Chrisa Lowneya, m.in Heroiczny Przywódca, Franciszek Lider, oraz tekstów Franciszka
Pisząc tekst korzystałem z ksiązek Chrisa Lowneya, m.in Heroiczny Przywódca, Franciszek Lider, oraz tekstów Franciszka
piątek, 22 lipca 2016
Czy pomysły liderów są zawsze najlepsze?
Czego możemy dowiedzieć się jeszcze z psychologii o różnicach
między liderami, osobami sprawującymi funkcje kierownicze a ich podwładnymi ? Dzięki
biuletynowi warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego możemy
je z łatwością wymienić. Oto osiem z nich,
o których wiemy dzięki badaniom:
o których wiemy dzięki badaniom:
1. Liderzy trafniej dobierają zadania nastawione na osiągnięcie
celu i sprawniej je realizują
2. Są bardziej nastawieni na działanie (gotowi do akcji)
3. Znacznie mniej się rozpraszają (są bardziej skoncentrowani
na celach i mniej przejmują się ograniczeniami)
4. Mniej chętnie odwlekają realizację zadań nastawionych na cel
5. Maja większą elastyczność w wyborze środków
6. Sprawniej działają u nich funkcje planowania, odświeżania i
hamowania niepożądanych reakcji
7. Posiadana przez nich władza pozwala znacznie bardziej
spojrzeć na problem z „lotu ptaka”, bez nadmiernego przejmowania się
szczegółami
8. Liderzy okazują się bardziej kreatywni
Tyle wynika z badań. Jest jednak jedna ciekawa przypadłość
związana z liderami, na którą cierpi wiele przedsiębiorstw i organizacji.
Mianowicie, kiedy dana firma szuka rozwiązania problemu biznesowego, licząc na
twórcze i najlepsze z możliwych rozwiązań, często zapraszam do pracy
warsztatowej…. samych liderów. Po wymienieniu powyższej listy wybór taki wydaje
się oczywisty. Jednak tylko teoretycznie. W praktyce takie podejście w wielu przypadkach
zabija możliwość dojścia do najlepszych rozwiązań, grozi popełnieniem błędów i
niewykorzystaniem pełnego potencjału zespołów. Z czego to wynika? Z ważnej słabości osób
sprawujących funkcje przywódcze – walki o utrzymanie własnego statusu społecznego.
Kiedy dobierzemy grupę samych szefowych i szefów, to ich energia psychiczna w
ogromnej mierze będzie skierowana na realizację ich własnej potrzeby
społecznego szacunku i walki o pozycję w grupie. Zachęcam do przeczytania tekstu z biuletynu.
Zapewne nie jest tak zawsze i nie wszędzie. Niemniej daje do myślenia...
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
poniedziałek, 23 maja 2016
Przywództwo rodzi się w sercu a nie w głowie. Refleksja.
Przywództwo rodzi się w sercu a nie w głowie. Nie pamiętam kto to powiedział, ale bardzo podoba mi się ten cytat. Jestem po drugim
spotkaniu z młodymi liderami, biorącymi udział w projekcie Akademii Liderów
Rzeczypospolitej. Jestem pod wrażeniem tych ludzi. Przychodzą w soboty,
poświęcając swój wolny czas, angażują się maksymalnie w swoich środowiskach,
akademickich, zawodowych, są założycielami fundacji. Robią coś więcej, co daje
im niesamowitą satysfakcję. Do tego są skromni i przede wszystkim widzą innych
w swoim otoczeniu.
Przywództwo rodzi się w sercu a nie w głowie. Podstawa naszej pracy jest dostrzeżenie i stworzenie planu rozwoju swoich kompetencji.
Rozwój musi być strukturalizowany. Konkretny. Mierzalny. Nie może być spontaniczny i „a może mi się
uda”. Głownie bazowaliśmy na mocnych stronach, ale pamiętaliśmy też i o tych do
rozwoju. Byłem zdumiony otwartością, chęcią dzielenia się swoimi słabościami na
forum, z ludźmi, które te osoby widziały po raz pierwszy w swoim życiu. Dziś
jak po drugiej grupie szkoleniowej, widzę, że to nie przypadek. Te osoby, które
zgłaszają się do projektu, chcą bez dwóch zdań stawać się najlepszymi z najlepszych.
Chce poznać siebie i uczyć się siebie. Dla mnie to wielka radość móc pracować z
takimi wyjątkowymi ludzmi.
Przywództwo rodzi się w sercu a nie w głowie.
Zgadzam się i jestem pewien, że w sercach tych ludzi narodziło się. Po czym to
poznałem? Po wspólnej pracy, mówieniu i myśleniu w kategoriach „my”, współdziałaniu z innymi, empatii, etc. Cieszę
się, że mogłem z Wami być.
piątek, 29 kwietnia 2016
Empatyczne słuchanie w pracy lidera
S. Covey powiedział kiedyś, że ludzie nie słuchają żeby
zrozumieć, tylko po to, ażeby odpowiedzieć na pytanie. Im dłużej się nad tym zastanawiam,
tym coraz bardzo rozumiem to jego stwierdzenie. Faktycznie tak jest. Ludzie skupiają
się na wypowiedzi po to, aby jak najlepiej odpowiedzieć pytającemu. Z drugiej
strony bardzo chętnie obdarowujemy innych naszymi złotymi radami, stawiamy
diagnozy, wyrażamy nasze pochopne opinie. Dziwimy się też jak inni je ignorują,
czy nie zgadzają się z nimi. Czasami odwracają się od nas i naszych złotych
rad. W czym jest problem? Wydaje mi się,
że właśnie w tym, iż najpierw powinniśmy zrozumieć innych, a dopiero później
być zrozumianymi, mawiał S. Covey.
Zwykle nasza komunikacja, a dokładniej słuchanie opiera się na jednym z 4
poziomów:
Słuchanie selektywne – z rozmowy wybieramy tylko te
rzeczy, które w jakiś sposób sa nam potrzebne do potwierdzenia, że np. nasz
rozmówca nie ma racji. Staramy się wtedy
odrzucić to wszystko co może nam ten osąd zaburzyć i wychwytujemy te dane,
które mówią nam, że jednak mamy racje
Ignorowanie – absolutnie nie skupiamy naszej uwagi na tym
co do nas mówią.
Udawanie – poprzez przytakiwanie, „Uhm” czy inne takie „wstawki”,
możemy tylko pozornie stwarzać wrażenie u rozmówcy, że jest słuchany. Nie skupiamy uwagi na tym co do nas mówi,
myśląc o czymś zupełnie innym.
Słuchanie uważne – skupiamy się bardzo dokładnie na
naszym rozmówcy, staramy się dokładnie odpowiedzieć na jego pytania i rozwiać
jego wątpliwości.
Jest jeszcze jeden poziom, z którego na co dzień korzysta
niewiele osób, a mianowicie empatyczne słuchanie, które jest poziomem słuchania
z intencją zrozumienia. Słuchając w ten sposób
patrzysz przez świat drugiej osoby, próbujesz ją zrozumieć i spoglądać na świat
tak jak go ona postrzega. Mówiąc o tym, spotykam się z komentarzami, że taki
rodzaj słuchania jest zarezerwowany tylko dla tych, których lubimy. Nie możemy
mylić empatii z sympatią. Empatyczne słuchanie w swej istocie nie mówi nam, że
mamy się z naszym rozmówcą zgadzać. Mamy go rozumieć, na poziomie
intelektualnym czy emocjonalnym.
W pewnym stopniu empatyczne komunikowanie możną wypracować
pracując na czterech etapach. Pierwszy
to powtarzanie treści. Jest to podstawowy, najłatwiejszy poziom, w którym
niemal dosłownie odzwierciedlamy to, co usłyszeliśmy. Drugi etap to
przekształcanie treści. Na tym etapie, jeszcze ciągle mało skutecznym, staramy
się ująć własnymi słowami myśli drugiej osoby. Trzecia faza to odzwierciedlanie
uczuć. Tu już kierujesz swoja uwagę nie na słowa drugiej osoby, ale na uczucia,
które spowodowały wypowiedz osoby. Czwarty etap jest połączeniem drugiego i
trzeciego. Autentyczne dążenie do zrozumienie.
Empatyczna komunikacja nie jest łatwa, ale w życiu lidera jest prawdopodobnie
niezbędna. Musimy pamiętać, że łączy się ona z inteligencja emocjonalną, która
jest jednym z wyznaczników sukcesu.
Bibliografia
S. Covey, 7 nawyków skutecznego działania
Bibliografia
S. Covey, 7 nawyków skutecznego działania
wtorek, 12 kwietnia 2016
Przywództwo wielowymiarowe
Zaangażowanie pracowników. Temat rzeka. Z wielu badań wiemy,
że istnieje dzisiaj związek między wysokim stopniem zaangażowania pracowników,
a wynikami firm. Może wyda się to niektórym banalne. Mnie też się tak wydawało,
bo całe moje doświadczenie mówi, że to po prostu oczywistość. Jednak nie zawsze
i nie wszędzie uważano to za taką oczywistość. Wielu sądziło, że dobra
organizacja pracy, ład korporacyjny (governance) w dużych przedsiębiorstwach, procedury, przepisy,
regulaminy, kontrole i wiele innych formalnych elementów pracy wystarczy, żeby
odnieść sukces.
Bez wątpienia wiele formalnych narzędzi jest bardzo
potrzebnych, a nawet niezbędnych. Jednak bez zaangażowania ludzi w swoją pracę
nie da się osiągnąć ponadprzeciętnych wyników. One zaczynają i kończą się na
jakości ludzi i zespołu. Wiemy to dzisiaj z badań Gallupa czy analizy wyników
firm Fortune 500.
Głównym źródłem niewykorzystanych zasobów w postaci
zaangażowania ludzi jest przywództwo. Zdaniem Zofii Dzik, prezes Fundacji Humanites, jest nim przede wszystkim
obecny w nadmiarze autorytarny styl przywództwa. Na postawie swojej praktyki
i współczesnej psychologii opisuje models pójnego przywództwa, wymagający dużo pracy nad sobą. Składa się on z ośmiu
wymiarów: samoświadomości, wartości, ciała, emocji, relacji, życia (prywatnego i
zawodowego), talentów, rozwoju.
Autorka podkreśla, że dalsze lekceważenie skutków
niedostatecznie rozwiniętej sfery duchowej i emocjonalnej wśród kadry
menedżerskiej prowadzić może do niebezpiecznych konsekwencji. Na masową skalę
stykami się wśród ludzi z poczuciem egzystencjalnej pustki i sensu życia. To
znacznie utrudnia budowanie dobrych relacji,
przynależności do zespołu, a w końcu osiąganie satysfakcji z pracy.
Dzięki właściwemu poukładaniu na wskazanych ośmiu wymiarach
liderzy zyskać mogą: lepiej poukładane życie prywatne i dobre relacje
z rodziną – większą jakość pracy i życia poza nim, lepsze efekty w organizacji, zdolność do
budowania angażującej atmosfery, sprawniejsze wprowadzanie zmian i adaptacji do
nich, większą kreatywność i innowacyjność.
Warto sięgnąć do tego tekstu !
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
piątek, 1 kwietnia 2016
Jeszcze o zaufaniu....
Post Konrada zainspirował mnie, żeby jeszcze pogłębić temat zaufania w życiu lidera i zarządzania zespołem.
Według Diagnozy Społecznej Polaków prof. Janusza
Czapińskiego, tylko co dziesiąty Polak ufa innym. Co buduje zaufanie liderów do
swoich pracowników i na odwrót?
W Podręczniku akademickim Psychologia pod red. Jana
Strelaua, możemy przeczytać, że zaufanie kształtuje się w toku wymiany uczuć i
emocji, komunikatów i informacji, jakie przekazują sobie osoby. Te informację
mogą być przez nas postrzegane jako korzystne czyli takie jak poczucie bycia
zrozumianym. Zaufanie interpersonalne uwarunkowane jest też interakcja cech
osoby wspomaganej i pomagającej. Jakie osoby wzbudzają nasze zaufanie? Według
psychologów te, które mają wysoki poziom empatii, kompetentne i szanujące
innych.
Nie ma jednej definicji zaufania tak samo jak nie ma jednej
definicji miłości czy przyjaźni. Możemy mówić o pewnych ogólnych
zarysach zaufania, ale to każdy indywidualnie tworzy swoją definicje.
Mówiąc o zaufaniu musimy pamiętać, że nie dotyczy ono tylko
innych ludzi, ale również to zaufanie do samego siebie. Kiedyś przeczytałem, że
zaufanie do siebie, to życie na własnych
zasadach. Życie, które jest oznaczone również ryzykiem, że po fali sukcesów
mogą przyjść gorsze dni i niekoniecznie wszystko czego się podejmuje wychodzi mi. Nikt z nas nie jest perfekcyjny, a wszyscy jedynie dążymy do doskonałości. Często wydaje się, że wystarczy to zrozumieć, aby osiągnąć sukces. Oprócz
pracy intelektualnej związanej z
akceptacją porażek, potrzeba również przepracowania trudnych emocji, radzenia sobie
z lękiem przed porażką etc. Zaufanie do siebie potrzebuje czasu i jest
procesem, który ma swój początek, środek i koniec. Przejście go od A do Z może
doprowadzić nas do sukcesu.
O zaufanie do siebie tak piszę, trochę z humorem, Jacek
Walkiewicz:
„Dam radę. A jak nie? Dam. A jak
nie? Dam. A jak się przewrócę?
To się podniosę. A jak się nie podniosę? To sobie poleżę”
To się podniosę. A jak się nie podniosę? To sobie poleżę”
Wiele czynników ma wpływ na zaufanie. Repertuar naszych cech
nie tworzy się w ciągu jednego dnia. To wiele lat obserwacji, uczenia się,
naśladowania, naszych rodziców, przyjaciół, kolegów z podwórka etc. To tam musimy szukać początków naszego
zaufania względem siebie i innych czy też jego braku.
W kontekście zarządzanie proponuje się często transakcyjny
model zarządzania, gdzie zaufanie obejmuje trzy elementy:
- Zaufanie kontraktowe – jest to np. zarządzanie oczekiwaniami, dotrzymywanie obietnic czy ustalenie jasnych granic.
- Zaufanie kompetencyjne – uznawanie umiejętności i zdolności, pomaganie w uczeniu się, umożliwienie podejmowania decyzji.
- Zaufanie komunikacyjne – dobre intencje w rozmowie, dzielenie się informacjami, prawdomówność, przyznanie się do błędu.
Nie ważne czy mówimy o zaufaniu w biznesie, szkole, czy
firmie musimy pamiętać, że nad zaufaniem możemy pracować, no może oprócz tego
związanego z osobistą zdolnością do zaufani. Najczęściej potrzeba czasu, żeby
komuś zaufać. Jedni potrzebują go więcej, inni mniej. Dla każdego lidera w pracy, domu, szkole, kluczem do osiągnięcia sukcesu w budowaniu i zarządzaniu jest właśnie m.in.
opieka i zaufanie. Pamiętajmy o tym.
poniedziałek, 14 marca 2016
Zaufanie...
Dzięki rekomendacji ze strony Instytutu Great Place To Work rozpoczęliśmy właśnie ze współpracownikami
lekturę i warsztatowe dyskusje o przywództwie wokół książki Amy Lyman „The trustworthy leader”.
Początek książki jest żywcem wyjęty z mojego własnego doświadczenia.
Pewnie wielu z nas ma podobne. Otóż jeden z ważnych menedżerów pytał się mnie,
w jaki sposób znaleźć czas na pracę z ludźmi, bo on w ogóle nie ma na to szans.
W książce przytoczona jest historia jednego z członków zarządu planującego
przeznaczyć „na to zadanie” 5 minut, bo tylko tyle jest w stanie wykroić w
swoim napiętym kalendarzu. Wszak resztę zajmują mu tematy związane ze strategią
rozwoju firmy, marketingiem, obsługą klienta, etc. 5 minut to oczywiście dość
czasu, żeby podziękować komuś za dobrze wykonaną pracę, zapytać się, co słychać
w życiu lub pogratulować sukcesu.
Niemniej próba wydzielania przez liderów czasu na pracę z
ludźmi jest błędnym rozumowaniem. Nie ma znaczenia, czy będzie to 5 minut,
godzina, czy dwie godziny. Istotą jest zrozumienie, że wszystkie wyzwania w
pracy lidera związane są z pracą z ludźmi. Każda funkcja przełożonego, to
przecież nie jest teatr jednego bohatera, ale praca zespołowa. Na podstawie
wielu wywiadów przeprowadzonych z menedżerami, szefami firm i organizacji, Amy
Lyman koncepcję lidera opiera na zaufaniu jako wartości bazowej. Liderzy
posiadający zaufanie. Wzorzec ich funkcjonowania wygląda następująco: ich
aspiracje są zawsze duże, konsekwencje działania są potwierdzone i dowiedzione,
a odpowiedzialność w pełni zaakceptowana.
Autorka buduje model, który nazywa „kołem wartości”, na które składają
się: honor (zaszczyt) bycia liderem,
włączanie innych, docenianie angażujących się, dzielenie się informacjami,
rozwój ludzi, przejście z działania w niepewności do poszukiwania szans.
Wrócę do tego po kolejnych warsztatach. Pozycja ta jest istotna
z dwóch powodów. Po pierwsze, opiera się na wspomnianych wywiadach. Po drugie,
jest to podejście do zarządzania
preferowane przez konsultantów Great Place to Work Institute, zajmujących się wspieraniem firm w budowaniu kultury zaufania.
[zdjęcie pochodzi z serwisu Great Place to Work Institute]
wtorek, 1 marca 2016
Samokontrola emocjonalna lidera.
Jakiś czas temu
pisałem o stawaniu się „najlepszym z najlepszych”. Dziś chciałbym kontynuować ten
temat skupiając się na jednym elemencie związanym z inteligencją emocjonalną a
więc samokontroli emocji, która polega na radzeniu sobie z trudnymi i pojawiającymi
się nagle emocjami. Liderzy często pod wpływem stresu i w różnych sytuacjach,
muszą zachować spokój, być opanowani i kontrolować swoje emocje. Musimy pamiętać, że często po uświadomieniu
sobie impulsu, czas jaki mamy aby powstrzymać się od działania lub zmienić jego
kierunku, jest bardzo krótki. Chwila
nieuwagi i taka emocja może być wyrażona przez nas w sposób dysfunkcjonalny
czyli np. nieadekwatny do sytuacji i miejsca, niekontrolowany (np. wybuch złości, krzyk, przemoc fizyczna czy
psychiczna etc). Z drugiej strony możemy takie emocje wyrażać również
dysfunkcjonalnie do wewnątrz zamykając się w sobie, pozostając w samotnym
przezywaniu naszych trudnych stanów.
Rzeczą, która pomaga nam w kontrolowaniu naszych emocji jest uważność
(mindfulness), która ostatnio staje się coraz bardziej popularna w Polsce.
Praktykuję się ją od niepamiętnych czasów. Najprościej mówiąc, uważność to budowanie
przez nasz mózg świadomości własnej świadomości (tak!) i własnych intencji. Uważność
ma bardzo szerokie zastosowanie i wpływa bardzo korzystnie na wiele aspektów
życia. Wyćwiczenie uważności jest ciężką
i systematyczna pracą, ale dzięki temu człowiek staje się bardziej odporny na
stres, potrafi lepiej kontrolować swoje emocje, jest bardziej elastyczny w
działaniu.
Praktykowanie uważności może przybierać różne formy (spacer, joga, sztuki walki
etc) i każdy powinien znaleźć coś dla siebie. O rożnych sposobach koncentracji
pisałem tutaj. Praktykowanie uważności, to trochę dostrojenie się do siebie,
dzięki czemu będzie łatwiej dostroić się do tych, którzy znajdują się w Twoim
otoczeniu.
Jak ćwiczyć uważność?
- Skup się na oddechu i skanowaniu własnego ciała. Rób to po kolei od stóp do głów. Buduj świadomość swojego ciała, mięśni. Obserwuj swoje myśli. Nie osądzaj ich. Skup się na obserwacji i oddechu.
- Postaraj skupić swoją uwagę na jednej rzeczy, którą wykonujesz „tu i teraz”. Obserwuj to bardzo dokładnie nie tyko z jednej perspektywy.
- Zacznij być. Obserwuj to co się dzieje dookoła Ciebie. Nawiąż kontakt z samym sobą. Poczuj siebie samego.
- Nie rób rzeczy mechanicznie i szybko. Koncentruj się na tym co robić. Zobacz jaki jest smaczny lunch, który codziennie zjadasz. Nie czytaj przy nim gazety i nie sprawdzaj poczty. Skoncentruj się na jedzeniu.
Żródlo: Reldan S. Nadler. Inteligencja emocjonalna w biznesie.
niedziela, 21 lutego 2016
Nerwica lidera
Czytając książkę prof.Antoniego Kępińskiego (gorąco polecam wszystkim zapoznanie się z biografią
ikony polskiej humanistyki i psychiatrii), wpadłem na świetny cytat, mogący być
ciekawą lekcją na liderów.
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
Fragment ten poświęcony jest tzw. nerwicy
dyrektorskiej:
„Występuje ona u ludzi
na kierowniczym stanowisku, którzy z tych czy innych względów nie mogą podołać
swoim zadaniom, żyją w stałym pośpiechu, mają nadmiar spraw do załatwienia, odbierają
naraz kilka telefonów, z błahych powodów wybuchają gniewem na swoich
podwładnych, wydają sprzeczne polecenia. Swoim zachowaniem wprowadzają stan
znerwicowania w podległej im grupie społecznej, co znów na zasadzie błędnego
koła zwiększa ich znerwicowanie”.
Ten cytat wyciągnięty z „Psychopatologii nerwic” daje do
myślenia przynajmniej z kilku powodów. Po
pierwsze, pokazuje specyfikę trudności w pracy zawodowej osób pełniących
funkcje kierownicze. Przede wszystkim jest ona związana z ogromną ilością
spraw, za które lider bierze odpowiedzialność, które musi w odpowiedni sposób
zarządzić, rozdzielić, sprawdzić i ostatecznie, we współpracy z ludźmi,
„dowieźć”. Liczba tych zadań i stopień ich złożoności są nieporównywalne z zadaniami osób pełniących funkcje specjalistów. Po drugie, sygnalizuje potrzebę radzenia sobie z ogromną presją
swoich przełożonych i świata zewnętrznego. Dla nich spersonalizowanie tej odpowiedzialności
w osobie lidera zespołu jest najłatwiejsze i najskuteczniejsze. Po trzecie, trzeba pamiętać także o
oczekiwaniach płynących ze strony zarządzanego zespołu, werbalizowanym lub
niewerbalizowanym oporze przed zmianą i funkcjonowaniu lidera z ciągłym
poczuciem czyjegoś niezadowolenia. Po
czwarte, co bardzo ważne, wprowadzanie nerwowej atmosfery i realizacja
nieprzemyślanych działań, nie tylko zwiększa poczucie stresu dla zespołu, ale
odbija się negatywnie na samym liderze. Wynika z tego, że inwestycja w
kompetencje przywódcze jest formą zadbania nie tylko o innych, ale przede
wszystkim o siebie.
Trzeba pamiętać, że choroby serca nazywane są często
chorobami dyrektorskimi. Antoni Kępiński tłumaczy ich przyczynę chęcią liderów
do zbyt gwałtownych zmian w otoczeniu, co powoduje natrafianie na zbyt silny
opór. Oporu tego „[…] nie jest się w stanie pokonać, a poza tym w
impecie przekształcania otoczenia nie jest się w stanie dopasowywać planu do
potrzeb otoczenia, stąd poczucie własnej niewydolności, które wzmaga jeszcze
agresję otoczenia. Walka z oporem otoczenia powoduje zbyt często mobilizację
układu wegetatywno-endokrynnego. Szczególnie układ krążenia bywa obciążony,
gdyż reguluje dopływ energii do tkanek ustroju, reaguje na każdy apel
mobilizacyjny układu. Choroba zawałowa jest częstym efektem tej nieumiejętności
walki z oporem otoczenia”.
piątek, 12 lutego 2016
Koncentracja uwagi a efektywność pracy lidera.
Dziś, kiedy to powszechny a nawet pożądany staje się multitasking, temat koncentracji wydaje się być kluczowym zagadnieniem. Tylko czy w tym samym czasie możemy skupić swoja uwagę na minimum dwóch rzeczach? Z punktu widzenia psychologii - nie. Koncentracja uwagi to proces skupienia się na jednej rzeczy, przy odrzuceniu nadmiaru informacji.
Najbardziej efektywna koncentracja trwa zaledwie 45 minut, czyli godzinę dydaktyczną.
Pierwsze 10 minut to – 100 % koncentracji. Po 10 minutach spada do 60%; po 30 minutach wzarasta do 65% i trwa maksymalnie 10 min. Kiedy mijają III kwadranse nasza koncentracja spada prawie do zero, a w 60 minucie osiąga zero.
Należy pamiętać, że wydajność zależy tez od pory dnia. Możemy mówić o dwóch kluczowych momentach, kiedy koncentracja osiąga najwyższy poziom. Jest to godzina 10.00 i godzina 20. 00. Możemy mówić o tak zwanej „złotej godzinie”, czyli najwyższej wydajności. Według badań przypada ona w godzinach 8.00-12.00, a później ok. 20.00.
Prawidłowa koncentracja to koncentracja m.in. trwała, utrzymująca uwagę przez jakiś czas, czujna, oczekiwanie na pojawienie się koncentracji, zmienna, przechodzenie od jednego do drugiego obiektu.
Na nasza koncentrację uwagi ma wpływ szereg czynników zewnętrznych takich jak miejsce, w którym się znajdujemy, nasze otoczenie, czas. Wszystkie te czynniki wpływają na efektywność pracy.
Jest wiele sposobów na poprawianie koncentracji. Poniżej kilka ogólnych metod dzięki którym można ćwiczyć uwagę:
a.Obserwuj płomień palącej się świecy,
zwiększając czas skupiania się na płomieniu. Zacznij np. od 30
sekund.
b. Staraj się wykonywać działania
matematyczne w pamięci.
c. Jeżeli możesz słuchaj audiobooków by
następnie opowiedzieć usłyszaną historię.
d. Gdy zasypiasz staraj przypomnieć sobie co
dokładnie dziś robiłeś.
e. Baw się słowami, rozwiązuj krzyżówki,
rebusy, układaj abstrakcyjne wyrazy
f. Wyszukaj szczegółów na dowolnych
obrazkach.
Oprócz tego:
a. Dbaj o miejsce pracy – zapewnij sobie odpowiednie warunki.
b. Pamiętaj o odpowiednio długim śnie.
c. Uprawiać sport.
d. Zdrowo się odżywiaj.
e. Stosuj ćwiczenia relaksacyjne – służą nie tylko odprężeniu ciała, ale dzięki koncentracji na oddechu i wsłuchiwaniu się w siebie można ćwiczyć uwagę Na ćwiczenie koncentracji nigdy nie jest z późno.
Pisząc, korzystałem z :
Nęcka E., Procesy uwagi [w:] Psychologia. Podręcznik akademicki, t. 2, pod red. J. Strelau
Forzpańczyk A. Koncentracja. Skuteczny trening skupiania uwagi.
Tracy. B. Zarządzanie sobą w czasie.
Oprócz tego:
a. Dbaj o miejsce pracy – zapewnij sobie odpowiednie warunki.
b. Pamiętaj o odpowiednio długim śnie.
c. Uprawiać sport.
d. Zdrowo się odżywiaj.
e. Stosuj ćwiczenia relaksacyjne – służą nie tylko odprężeniu ciała, ale dzięki koncentracji na oddechu i wsłuchiwaniu się w siebie można ćwiczyć uwagę Na ćwiczenie koncentracji nigdy nie jest z późno.
Pisząc, korzystałem z :
Nęcka E., Procesy uwagi [w:] Psychologia. Podręcznik akademicki, t. 2, pod red. J. Strelau
Forzpańczyk A. Koncentracja. Skuteczny trening skupiania uwagi.
Tracy. B. Zarządzanie sobą w czasie.
wtorek, 2 lutego 2016
Uwaga na własne mechanizmy obronne
Czy
spotkałaś/spotkałeś się z tym, że kiedy dochodzi do krytycznej oceny
kierowanego przez siebie zespołu ze strony twojego szefa lub współpracowników,
to robisz wszystko, co możesz, żeby wytłumaczyć tę sytuację zewnętrznymi przyczynami?
Ja ją znam
bardzo dobrze. Kilka ładnych lat temu otrzymałem wyniki badania satysfakcji i
zaangażowania pracowników, jakie były robione dla mojego zespołu. Dodam, że
wyniki nie były – delikatnie mówiąc – najmocniejsze J Na spotkaniu omawiającym wnioski były
tez inne koleżanki i koledzy dyrektorzy. Każdy odnosił się do swoich. Pamiętam
jak dzisiaj używanych przeze mnie argumentów z tego spotkania:
- wyniki
badania są nieistotne statystycznie, żeby wyciągać z niego ilościowe wnioski
- badanie przeprowadzono
w najgorszym z możliwych momentów, akurat krótko po zmianach w zespole, w
końcówce roku, etc.
- w badaniu
biorą udział chętniej krytycy niż pozytywnie zaangażowani.
Co jakiś czas
słyszę bardzo podobny zbiór argumentów od koleżanek lub kolegów z różnych firm
i organizacji pozarządowych, kiedy opowiadają mi o ocenach pod adresem ich
zespołów. Zazwyczaj narzekających na tzw. informację zwrotną. Argumenty są
oczywiście różne. Linia jest ta sama: to wszystko przez okoliczności
zewnętrzne. Takie podejście, to nic innego jak uleganie mechanizmom obronnym.
Wiele z nich nie wiedzie do rozwoju.
Krótko po wypowiedzeniu wskazanych wyżej argumentów, doszedłem jednak do wniosku, że coś trzeba z tym zrobić. A było sporo. Dzisiaj wiem, że wszystkie powyższe uwagi można wyrzucić do kosza. Zdecydowana większość spraw zaczynała się ode mnie. Oczywiście, że nie na mnie się kończyła. Jednak jeśli lider zespołu nie skonfrontuje się z taką informacją zwrotną i nie zada sobie pytania, co konkretnie może zrobić, to długie lata może kręcić się w świecie własnych wyobrażeń, zamiast w realiów. Tego rodzaju informacje zwrotne, choćby w postaci krytycznej opinii, są bardzo cenne. Dzięki nim możemy się rozwijać. Dzięki nim rozwijać może się nasz zespół. Nie oznacza to, że nad każdą krytyczną oceną mamy się doktoryzować. Trzeba brać pod uwagę głosy komplementujące i głosy krytyczne. Ważne, żeby spełniały jeden warunek. Powinny być maksymalnie konkretne i do takich konkretnych informacji należy dążyć, jeśli tylko jest to możliwe.
Wiem, co
piszę, bo podjęte działania, takie jak zmiana własnego podejścia, zainwestowanie czasu w
pracę z zespołem kierowniczym, podniesienie umiejętności własnych, wypracowanie
nowych reguł, odniosły swój szybki efekt. Przez lata wyniki były już tylko
dobre i bardzo dobre. Zresztą nie raz wprawiały mnie w dumę ! Dzisiaj
twierdzę, że nie ma takiej sytuacji zespołowej, na którą lider nie ma wpływu,
choćby bardzo drobnego. Jak wiemy, każda wielka podróż zaczyna się od
pierwszego kroku. Zazwyczaj piłka jest po naszej stronie.
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
wtorek, 26 stycznia 2016
Przywództwo transformacyjne - jak działa?
Pisałem już, że funkcjonuje wiele rodzajów przywództwa.
Każdy z nich ma swoje mocniejsze i słabsze strony. Każdy z nich powinien być
dopasowany do firmy lub organizacji, etapu rozwoju i wyzwań, jakie przed nią
stoją.
Badacze zajmujący się psychologią pozytywną szukali modelu
przywództwa, który ma potencjał przyciągania zwolenników w długim okresie w
taki sposób, żeby wesprzeć zarówno efektywność jak i zwiększyć u nich poziom
dobrostanu, czyli poczucia szczęścia, spełnienia i satysfakcji z życia. Okazało
się, że tym modelem jest przywództwo transformacyjne. W konsekwencji
uznano, że na przywództwo transformacyjne składają się cztery czynniki:
Oddziaływanie ideowe
– chodzi o oddziaływanie liderów, kierujących się w swoich decyzjach tym, co dobre
i słuszne, a nie tylko tym, co korzystne i efektywne. Nie do przecenienia jest
tu rola moralnych zobowiązań wobec siebie oraz współpracowników. Pracownicy
widzący, że ich przełożeni robią to, w co wierzą i postępują zgodnie ze swoimi
zasadami, obdarzają ich większym zaufaniem. Zasady te wcale nie muszą być
podzielane przez wszystkich w zespole. Sam fakt
zgodności z nimi buduje szacunek.
Motywacja inspirująca
– polega przede wszystkim na tym, że lider przekonuje współpracowników do
możliwości pokonania barier utrudniających im realizację celów. Są to zarówno
bariery organizacyjne jak i – przede wszystkim – mentalne. Warto więc zauważyć,
że istotą tej motywacji nie jest wcale posługiwanie się sztuczkami i
inspirującym show, ale wiarę w możliwości swoich ludzi i skuteczne
przekonywanie ich do wiary w samych siebie.
Stymulacja
intelektualna – oznacza ni mniej, ni więcej niż to, że to nie lider ma znać
rozwiązanie każdego problemu. Lider odpowiedzialny jest przede wszystkim za
stwarzanie warunków do znajdowania rozwiązań przez zespół oraz ciągłego
kwestionowania utartych schematów. Dzięki temu lider zwiększa kompetencje i
skuteczność zespołu.
Zindywidualizowane
podejście – okazywanie troski o rozwój zawodowy i osobisty swoich ludzi,
ich bezpieczeństwo fizyczne i psychiczne. Podejście to sprawdza się najbardziej
w sytuacjach ciężkich dla zespołu, pracy pod dużą presją, czy w życiowych
sytuacjach losowych. Indywidualne podejście daje ludziom siłę, wzmacnia relacje
i daje nadzieję na poradzenie sobie z trudnościami.
Im częściej będziemy zadawali sobie pytanie, jak ja
funkcjonuję jako lider, tym lepiej dla naszych współpracowników i naszej
własnej skuteczności. Jest mnóstwo okazji do czerpania tych informacji. Przede
wszystkim z rozmów z naszymi ludźmi, spojrzenia na swoje zachowanie z innej
perspektywy niż własna, z rozmów z dobrymi i sprawdzonymi kompanami z pracy,
także spoza naszego zespołu, wyników badań satysfakcji zespołu, z ocen
przełożonych, informacji 360 stopni, z rozmów z doradcą, konsultantem i
coachem, kwestionariuszy
psychologicznych i wielu innych.
Korzystałem z książki pod tytułem „Psychologia pozytywna w
praktyce”, P. Alex Linley i Stephen Joseph, a dokładnie z rozdziału „Jak być
dobrym liderem: przywództwo transformacyjne a dobrostan” autorstwa N.
Sivanathan, A.K. Arnold, N. Turner, J. Barling.
Zachęcam do sięgnięcia po nią.
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
piątek, 22 stycznia 2016
Liderzy Przyszłości. Podsumowanie
Wszystko ma swój czas...
W ostatnią środę razem z Konradem i Jankiem zakończyliśmy nasz projekt, składający się z 5 warsztatowych spotkań, skierowany do młodych liderów. Całość miała charakter mocno rozwojowy i ukierunkowana była w znacznym stopniu na poznanie samego siebie. Przy użyciu profesjonalnych narzędzi psychometrycznych, narzędzi coachingowych czy warsztatowych, pokazywaliśmy naszym słuchaczom przede wszystkim ich mocne strony. To było nasze główne założenie. Bazowanie i rozwijanie mocnych stron! I to się udało. Każdy za pomocą w/w narzędzi dowiedział się w jakim miejscu dziś się znajduje, i co może robić żeby ciągle iść przed siebie. Stawanie się "najlepszym z najlepszych", to wcale nie tylko coraz wyższa inteligencją skrystalizowana, związana z naszym IQ, ale przede wszystkim (według najnowszych badań to aż 80% sukcesu) rozwianie naszych kompetencji społecznych czy inteligencji emocjonalnej.
Przez te ponad 20 godzin dydaktycznych udało się zrobić pierwszy krok do stawanie się "najlepszym z najlepszych". Mam nadzieję, że zachęciliśmy Was do tego, by teraz dostawiać kolejne kroki. Dziękujemy za obecność, wytrwałość w podróżowaniu w godzinach szczytu przez całą Warszawę, zaangażowanie i wyrozumiałość. Mamy nadzieję, do zobaczenia!
środa, 6 stycznia 2016
Noworoczne postanowienia
Nowy rok
kojarzy się m.in. z czymś co się dopiero zaczyna, białą kartką, początkiem i
postanowieniami noworocznymi. Jest ich dużo, bo i obszarów do rozwoju, zmiany,
jesteśmy w stanie wiele wygenerować. Z drugiej strony to nasza mentalność.
Łatwiej jest nam mówić o tym co jest złe, co się nie udało i nad czym trzeba
pracować, niż chwalić się swoimi sukcesami.
To jak to
jest z tymi postanowieniami? Sam pamiętam swoje, pisane jeszcze kilka lat temu.
Ogólne, górnolotne, mało realne i ich ilość wystarczyłaby minimum na 3 lata. Jak
już zmieniać to wszystko i szybko. Najlepiej jak najszybciej. Teraz! I tak samo
jak chcemy szybko je zrealizować, tak samo opada nam motywacja i chęć
kontynuowania zmian. W okolicach lutego, marca poddajemy się, dochodząc do
wniosku, że wykonanie tych założeń jest nierealne. Jednym z czynników, który
wpływa na realizację postanowień jest to, że robione są one nie z potrzeby
serca ale bo wypada, bo to taki czas i tak robią wszyscy. O tym jak wyznaczać cele pisałem w sierpniu tutaj.
Pamiętajmy, że:
- Nasze postanowienia muszą być konkretne, mieć swój początek
- Mikrokonkretne cele przynoszą duże rezultaty (efekt domina)
- Nie ilość ale jakość i pewność wykonania. Czasami warto zrobić jedno czy dwa postanowienia, ale mieć pewność ich realizacji. Pamiętajmy, że kiedy nasze cele zostaną zrealizowane, my budujemy w sobie poczucie własnej wartości, skuteczności itp.
- Ciągłe doskonalenie się, to wprowadzanie małych zmian. Założenia filozofii Kaizen.
Początek roku to czas wyjątkowy, symboliczny, naznaczony magią postanowień. Ale pamiętajmy, że rok ma 365/6 dni i każdy z tych dni jest dobrym momentem do wprowadzania zmian. Jeżeli nie jesteśmy na nie gotowi 1 stycznia, odłóżmy je. Niech to będzie dobrze przygotowany plan i jedna z form naszego rozwoju. Powodzenia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)