W skrócie podam tylko, że eksperyment polegał na
zaproponowaniu kierownikom – jako szkolenia menedżerskiego – kolażu artystycznego
prozy, poezji i dokumentów historycznych połączonych w całość. Na pierwszy rzut
oka wyglądał na dość absurdalny. Poruszał jednak tematy egzystencjalne. Po
trzech tygodniach jego stosowania wyniki były niesamowite.
Okazało się, że odpowiedzi w informacjach zwrotnych uczestników
dotykały osobistych pokładów sensu swojego zaangażowania, pracy,
funkcjonowania. Większość odczuwała satysfakcję z wzięcia nim udziału. Także większość
współpracowników osób biorących udział w badaniu stwierdzała, że z ich szefami
lepiej się pracuje. Najważniejsze jednak, że we krwi uczestników tego
oryginalnego szkolenia odnotowano zwiększony poziom hormonu DHEA-S, uznawanego
za paliwo budzące do życia nowe komórki, powodujący większą żwawość i żywotność
funkcjonowania.
W Szwecji pracuje około pół miliona kierowników. Ich ustawiczne
szkolenia są bardzo popularne w tym kraju. Autorka badania zauważyła jednak, że
są one wykonywane w dość mechaniczny sposób i zupełnie nie przygotowują na zarządzanie
w sytuacjach kryzysowych. Jako przykład podaje, między innymi szwedzki resort
spraw zagranicznych, który w 2004 roku aż przez dwa dni decydował, w jaki
sposób pomóc swoim rodakom, będącym ofiarami Tsunami w Tajlandi. Co było tego
przyczyną? Hipoteza postawiona przez psychologów dotyczy szwedzkiego stylu
kierowania.
Czym on się charakteryzuje? W dużej mierze jest on bardzo demokratyczny, stawiający bardzo silne akcenty na dobrą atmosferę i brak
konfliktów. W rzeczywistości niezbyt sprawdza się w sytuacjach trudnych, gdzie odpowiedzialność
za szybkie i ryzykowne decyzje podjąć musi zazwyczaj konkretna osoba. Opisana
sytuacja i badanie są dobrym przyczynkiem do dwóch refleksji. Pierwsza
refleksja dotyczy istoty szkoleń. Szwedzki przykład może być dobrą lekcją, że
istotą powinna być prawdziwość. Menedżer nie ma uczyć się, jak budować
wizerunek szanującego innych ludzie i ich poglądy, ale rozwój osobisty każdego
lidera powinien zmierzać szanowania ludzi i ich poglądów, choćby różniły się od
naszych. Jeśli skupiamy się na kreowaniu wizerunku, to nie dokonamy nigdy
realnej zmiany, a każde działanie podejmowane przez takiego kierownika będzie
miało w sobie silny element manipulacji.
Druga refleksja związana jest z dobrą atmosferą i utożsamianiem jej z
brakiem konfliktu w zespole. Poruszę jeszcze ten temat w jednym z wpisów. Już
teraz jednak warto powiedzieć, że jeśli menedżer twierdzi, że w jego zespole
nie istnieją konflikty, to są dwie możliwości: albo kłamie, albo jest to
zespół całkowicie nieefektywny. W tym drugim przypadku nie ma w nim
także spoiwa, jakim jest wzajemne zaufanie. Zresztą w pierwszym też może go nie
być, skoro przełożony mówi nieprawdę :) Chcę powiedzieć, że konflikty są normalnym zjawiskiem występującym w pracy
zespołowej. Są one niezbędne do twórczej pracy. Dzięki nim
zespół może się rozwijać, zmieniać się, lepiej realizować postawione przed nim
cele. Oczywiście są różne konflikty i nie każdy służy celowi. O tym kiedy indziej.
[zdjęcie pochodzi z serwisu www.pixabay.com]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz